24 listopada 2012

w zawieszeniu.

Już wcześniej chciałam zajrzeć tutaj i coś napisać, ale jakoś mi się nie składało i to przekładałam, a to przed urodzinami, a to po urodzinach... ale oto jestem :)
Tak więc, 9 listopada były moje urodziny... bosko... skończyłam 26 lat... bliżej do 30 niż dalej. Trudno. Oczywiście świętowałam je z moim przyjaciółmi, a zdecydowałam się na to w ostatnim momencie i trochę spontanicznie... ale impreza była przednia. Dawno nie miałam takich fajnych urodzin.
Dostałam wstępną decyzję jeśli chodzi o dotację, ale oficjalna lista będzie chyba koło grudnia. Mam w miarę bezpieczną pozycję więc nie powinnam spaść do tych co nie zaliczają się do dotacji :)
No i dostałam najfajniejszy prezent urodzinowy ever! Bilet lotniczy. Jupi! W poniedziałek lecę na tydzień do mojej przyjaciółki, która mieszka obecnie za granicą. Okropnie się cieszę, że będę miała ją i piękne krajobrazy do fotografowania... Bosko... Relax na maksa... :D
Spełnia się chyba też powoli moje małe marzenie o własnym programie na pewnym internetowym kanale.
Ale jak to w życiu bywa nie może być zbyt kolorowo... ostatni czas przynosił mi dobre jak i złe wiadomości... to się mieszało... i to mnie wkurzało trochę. Mam nadzieję, że podróż pozwoli mi się zdystansować i odpocząć.
Moja koleżanka, którą znam od urodzenia i jest mi bardzo bliska przeprowadza się do innego miasta, bo znalazła tam lepszą pracę. Szkoda tylko że w drugą stronę niż moja uczelnia i że 250 km ode mnie. Z jednej strony się cieszę, że jej się udało a z drugiej jest mi strasznie smutno, że się przeprowadza... Będzie mi jej brakowało. Nawet jak to piszę to chce mi się płakać... Najpierw wyjechała moja przyjaciółka parę lat temu, a teraz ona... niedługo sama zostanę w tym mieście...
Z T. jak to z T... na długo się nie poprawiło... jest w kratkę pomimo moim dużych starań. W sumie to już sama nie wiem co powinnam zrobić... wkurza mnie tak czasem, że mam ochotę go czymś rzucić albo jego rzucić. W międzyczasie na prawdę myślałam, że się rozstaniemy. Oczekuję tylko tego, żeby nie unosił się z byle powodu i żeby podczas dyskusji mnie nie obrażał. Dla niego wielką obrazą jest jak mu powiem, że "nie słuchałeś na polskim jak pani mówiła o czytaniu tekstu ze zrozumieniem" a to że on mi powie "jesteś tak pusta, że zmieściła byś się w szparze między drzwiami a podłogą" to już pikuś. Dla niewtajemniczonych - z nim się nie da dyskutować, ponieważ albo zapomina co powiedział, albo mnie obrazi np. "jesteś głupia" a za chwilę mówi, że ja mu powiedziałam że jest głupi, a on mi nic takiego nie mówił. Czasem sama zachodziłam w głowę, że może ze mną jest coś nie tak jak trzeba... więc zaczęłam się pytać znajomych czy mam tendencje do tego, żeby coś wmawiać komuś, że coś powiedział a tego nie powiedział albo coś w ten deseń. Nikt z nich nie zauważył u mnie takiej tendencji... a uwierzcie to są tacy ludzie, którzy są szczerzy wobec mnie. Inną sprawą są sprawy łóżkowe... gdzie to T boli głowa albo jest zmęczony. Takiego przypadku jeszcze nie przerabiałam... (ale znam jedno rozwiązanie - "zapasowy") a potem mi wmawia, że nie ogląda pornosów... kłamstwo w żywe oczy... już też o tym rozmawialiśmy... i zarzeka się że już nie ogląda... ale ja swoje wiem... głupia nie jestem a historia przeglądarki sama sobie pornusów nie otwiera. Oczywiście nie mówię mu że mu kontroluję historię przeglądarki, bo by zaczął ją usuwać... raczej sprawdzam jego reakcje jak kłamie, bo ja mam wewnętrzny radar na kłamstwo, ale on jako jeden z nielicznych potrafi mnie oszukać dlatego muszę poobserwować go jakiś czas. Mniej więcej już wiem kiedy kłamie, bardzo się wtedy denerwuje i unosi i oskarża mnie o to, że jak w ogóle mogę tak myśleć (ciężko to wytłumaczyć dokładnie)... A większość ludzi stara się zachować spokój jeśli kłamią. A może nie? Nie wiem z resztą.... Coś przebąkiwał o oświadczynach w moje urodziny, ale jakoś tak wyszło, że nie wyszło. Ja mam swój limit czasu na takie rzeczy... w jego przypadku dużo czasu nie zostało. Ale i tak czekam na poprawę relacji...

Czasem mam ochotę pierdyknąć tym wszystkim... A z drugiej strony myślę sobie, że dla każdego kiedyś wyjdzie słońce.

P.S w końcu rzuciłam palenie... po 11 latach... bez żadnej traumy i żalu po przeczytaniu książki Allena Carra - Możesz rzucić palenie. Zrób to teraz. Prosty sposób na rzucenie palenia. - jeśli nie wierzycie, że da się rzucić fajki z dnia na dzień i po przeczytaniu książki to ją po prostu przeczytajcie... ;) może uwierzycie. Jeśli palicie to pewnie 90% z was rzuci.